Porzuciłam Was w Węgierskiej Górce. Albo to Wy zostawiliście mnie tam siedzącą pod sklepem objadającą się topniejącymi w żarzącym się słońcu lodami. Nadszedł czas na opowieść z ostatniego pasma górskiego na trasie Głównego Szlaku Beskidzkiego, czyli Beskid Śląski. Po tylu pokonanych kilometrach już dawno przestały nas przerażać wykresy przewyższeń do pokonania. Bo co to znaczy wznieść się z około 400 m n.p.m. na ponad 1000 m ? Pestka. Przekroczyliśmy Sołę, rzekę graniczną między Beskidem Żywieckim a Śląskim. Ostatnie pasmo: Beskid Śląski ! Przez moment zastanawialiśmy się nad wskoczeniem do niej, było tak cholernie gorąco! Szczególnie, że tuż obok trasy był basen w starym dobrym stylu: spory teren pod gołym niebem z zieloną trawką, wybetonowanym basenem i goframi (moja pierwsza kolonia w latach 80-tych w Ustrzykach Dolnym tak właśnie wyglądała: dwa tygodnie nad basenem z zapachem gofrów z bitą śmietaną i owocami. No i jeszcze film “Polowanie na Czerwony Październik”, z napisami ;)) Wyglądało tu jakby wszystkie babcie z południowej Polski zostały wypchnięte ze swoimi wnuczętami do tego “kurortu” przez zapracowanych rodziców. Którzy oczywiście później (lub wcześniej) wyjadą z nimi (dziećmi) na chorwackie plaże. Babcie w Polsce.
Węgierska Górka: brama w Beskid Śląski
W XV wieku między Polską a Węgrami toczył się o te tereny spór. Legenda głosi, że przybyli tutaj Węgrzy, przysięgając na kolanach, że ziemia ta, na której klęczą należy do nich. Aby uniknąć krzywoprzysięstwa, do nogawic nałożyli przywiezionej w Węgier ziemi i w ten sposób rzeczywiście znajdowali się na swojej ziemi. Z niej później usypano “górki”. I stąd się wzięła nazwa miejscowości. Przeszliśmy przez kładkę i asfaltem przeznaczonym na spacery (dofinansowanie z Unii Europejskiej) zaczęliśmy wspinaczkę. Niestety trochę pogrzmiało. A jak grzmi to ja raczej szybko wpasowuję się w jakąś górkę i tyle wędrowania. A gdy po godzinie ruszyliśmy dalej spotkaliśmy człowieka spokojnie przez ten cały czas poprawiającego oznakowanie szlaku czerwonego. Kiedy my siedzieliśmy w lesie, on kawałek wyżej widział, że burza idzie gdzieś na Skrzycznem z boku i że jest bezpiecznie. Byliśmy na szczycie Glinnego (1034 m n.p.m.) Jak w każdym miejscu Beskidów widoków z pasma nie da się przyrównać do niczego. Jest po prostu pięknie. A że przez lata szkodniki i wiatry wykosiły wiele drzew, tym bardziej z hal sporo widać. Po osiągnięciu tej wysokości poszczególne szczyty mijamy prawie ich nie zauważając (całe szczęście jest sporo tabliczek i drogowskazów, które nas uświadamiają, że to już.
Park Krajobrazowy Beskidu Śląskiego – ostatni Beskid na Głównym Szlaku Beskidzkim
Pasmo Baraniej Góry jest jednym z dwóch (drugie to Pasmo Czantorii) leżących w granicach powstałego w 1998 roku Parku Krajobrazowego Beskidu Śląskiego. Park obejmuje prawie 400 km2 obszaru. W głównej mierze tworzy go płaszczowina śląska (zbudowana z piaskowców, łupków, margli, wapieni i skał wulkanicznych – cieszynitów, o których wspominałam w Rezerwat Kopce w Cieszynie ). Doliczono się tutaj 21 pojedynczych czy też grupowo występujących skałek – najciekawsze z nich to skały grzybowe w dolinie Białej Wisełki i na górze Kiczora, skały na Kobylej w dolinie Dziechcinki i na Malinowskiej Skale. Pamiętajcie też o występujących tu jaskiniach: Malinowskiej, w Trzech Kopcach czy Lodowej. Na zachodnim stoku Baraniej Góry znajdują się źródła Wisły. Wisła ma trzy potoki źródłowe: Czarną Wisełkę, Białą Wisełkę i Malinkę. I jeśli wymieniać jej “naj” to jest najdłuższą polską rzeką i najdłuższą rzeką uchodzącą do Morza Bałtyckiego. Jej długość to 1047 km. W górnym dopływie Białej Wisełki, na potoku Wątrobianym znajdują się najpiękniejsze polskie naturalne progi wodne zwane “Kaskady Rodła“. Na szczycie Baraniej Góry (1220 m n.p.m.) można wejść na wieże widokową (z 1991 roku) i popatrzeć sobie na Beskid Śląski w każdą stronę. Za szczytem już tylko w dół, w dół i w dół… Po zmroku docieramy do Schroniska PTTK na Przysłopie pod Baranią Górą.
Schronisko PTTK na Przysłopie pod Baranią Górą – Beskid Śląski
Pierwsza noclegownia powstała tutaj w drewnianym domku myśliwskim wybudowanym dla arcyksięcia Fryderyka Habsburga i jego gości polujących na głuszce. Niestety budynek został bardzo zniszczony w trakcie I wojny. Całe szczęście został przejęty przez Górnośląski Oddział PTT i odremontowany znów służył od 1925 roku turystom. A że tych ostatnich przybywało w szybkim tempie to w latach 70-tych XX wieku wybudowano z rozmachem nowy budynek w ówczesnym stylu budynków ośrodków turystycznych. Starego pohabsburskiego całe szczęście nie zniszczono, tylko przeniesiono do Wisły na ulicę Lipową i urządzono w nim miejscową siedzibę PTTK. Trafiliśmy tu w ostatnich minutach przed zamknięciem baru. Chyba nie wyglądaliśmy najlepiej, bo obecny dzierżawca od razu postawił nam piwo “za GSB”. Noc była jak zawsze za krótka…
Beskid Śląski przypomina mi zawsze pierwsze i póki co ostanie spotkanie z prezydentem (dziś już byłym) Aleksandrem Kwaśniewskim i jego żoną. W czasach jego urzędowania wędrowaliśmy którymś z tutejszych beskidzkich szlaków. W pewnej chwili minął nas człowiek w mocnych przeciwsłonecznych okularach, który przywitał się, a do rękawa rzekł “dwójka”. Cóż. Po kilkudziesięciu metrach dowiedzieliśmy się, że ostrzegał pozostałych borowców o nas. Para prezydencka z wilczurami i ochroną wędrowała po górach. Zamieniliśmy kilka słów i każdy poszedł w swoją stronę. Od tamtych czasów wiem, że nie tylko James Bond mówi do swojego rękawa 😉 Nadszedł czas ostatniego dnia na Głównym Szlaku Beskidzkim.
Etnografia górali śląskich
Ostatni dzień i ostatni górale beskidzcy. Śląscy. Co ich wyróżnia spośród innych zamieszkujących karpackie hale pobratymców? Oczywiste, że z racji zamieszkania parali się pasterstwem i wszystko co z tym związane łączy ich z sąsiadami. Ale wyróżniają się strojem, gwarą i obyczajami. Wincenty Pol wyróżnił wśród nich cztery grupy: Morawian (zamieszkiwali kotlinę rzeki Morawka, graniczyli z Morawami, stąd ten ulegali wpływom), Jabłonkowian (czyli tych właściwych górali śląskich mieszkających nad górną Olzą), Wiślan (proste) i Breniaków (z Brennej). Góralski stąd nosiły dwie koszule: ciasnochę (pełniła rolę bielizny) i kabotek (coś w rodzaju bluzki, zdobione). Spódnicę tworzyły dwie zapaski: tylna (fortuch) i przednia (fortuszek). Mężczyźni na głowie latem nosili kłobuk (kapelusz), zimą baranice i mycki. Koszule o kroju poncho sięgały kolan, ale zawsze wkładane były w spodnie z białego sukna. Czymś w rodzaju kurtki u kobiet i mężczyzn była gunia (letnie ponczo) i kożuchy (zimą). Na nogach królowały własnoręcznie robione kierpce. Z tradycyjnych tańców górali śląskich trzeba wymienić owięziok (jego nazwa wzięła się z owięziej, czyli jagnięcej skóry, z której wyrabiano kierpce na święto i do tańca), świniorz, rejna i kołomajki. zainteresowani budownictwem ludowym z tego terenu mogą zwiedzić Muzeum Beskidzkie w Wiśle. Obok zorganizowano “enklawę budownictwa drewnianego” złożona z kuźni, chałupy kumornika z kurlawym piecem, pasterskiej kołyby z koszorem (zagroda dla owiec). Stoi tu też budynek z 1891 roku – szkoła “U niedźwiedzia”.
Ostatni dzień na Głównym Szlaku Beskidzkim: Wisła – Ustroń Zdrój
Początkowo szlak biegnie w dół drogą asfaltową doprowadzoną do schroniska, wzdłuż Czarnej Wisełki. Po kilkunastu minutach odbijamy jednak by trawersem dojść do Stecówki, gdzie stoi odbudowany dwa lata temu po pożarze kościół Matki Boskiej Fatimskiej, drewniany i prywatne schronisko, w tym momencie w remoncie. Ale dla potrzebujących noclegu istnieją tu agroturystyki (nasz kolega Kuba dzień wcześniej dotarł aż tutaj – nie ukrywał się w krzakach przed burzą ;)- i w końcu dostukał się do jakiś drzwi. Podobno nie było łatwo, bo strasznie marudzili, że jedna noc, że brudny, że śniadanie… ;)). Przez przełęcz Szarcula (759 m n.p.m.) dotarliśmy na Przełęcz Kubalonkę (761 m n.p.m.). Miejsce to oddziela Pasmo Baraniej Góry (zwane też Wiślańskim) od Pasma Czantorii (czasem zwanego Pasmem Stożka i Czantorii). Wcześnie rano miejsce to wygląda okropnie, wielkie opuszczone karczmy, pozamykane sklepy. I wielki szpital dziecięcy. I trasa asfaltową drogą. Ale tylko kawałek. Tu na skręcie szlaku spotkaliśmy Kubusia, który szedł jakby z powrotem pod górę asfaltem. Trochę to było dziwne… Kubuś tak się zamyślił schodząc ze Stecówki, że nie zauważył skrętu szlaku i poszedł w dół, do Wisły. I musiał pod górę wrócić 😉 Trochę się napracował chłopak. Nieładnie kopać leżącego, ale ucieszyliśmy się, że razem skończymy pokonywanie Głównego Szlaku Beskidzkiego!
Przynajmniej widział wędrujący kościół pw. św. Krzyża w Istebnej – Kubalonce. Znajduje się on na Szlaku Architektury Drewnianej Województwa Śląskiego. Dlaczego wędrujący? Bo został przeniesiony w to miejsce w latach 50-tych XX wieku z Przyszowic (okolice Gliwic). Najpierw był muzeum, by następnie powrócił do bycia kościołem dla przebywających w tutejszych sanatoriach. Czerwony szlak prowadzi nas w Beskid Śląski na Kiczory (989 m n.p.m.) przez tereny porośnięte świerkiem istebniańskim, który występuje tylko tutaj. Jego fenomen polega na niezwykłej odporności na szkodniki i choroby, które podobno wykształciły się dzięki wymieszaniu się na tych terenach dwóch linii genetycznych świerków alpejskich i karpackich. Te nasiona eksportujemy na przykład do państw skandynawskich. Nieźle, nieprawdaż? Generalnie sporo po drodze atrakcji. Między Kiczorami a Kyrkawicą (973 m n.p.m.) mijamy wychodnie skalne z piaskowca istebniańskiego. W tym miejscu też nasze pasmo górskie gwałtownie skręca zmieniając swój bieg z równoleżnikowego na południkowy (skręcamy mniej więcej na północ). I docieramy na Wielki Stożek (978 m n.p.m.), a raczej do wyciągu i Schroniska PTTK Stożek, bo szlak czerwony nie dociera na sam szczyt. Kupujemy cholernie drogie radlery (ale zmrożone i cudownie smakujące), w których bardzo chcą nam się utopić pszczoły. Ale nie dajemy się im tak łatwo. Atmosfera ostatniego dnia bardzo nas rozleniwia, więc znów urządzamy sobie sjestę ;). Istnieje szansa, że jak tak dalej będziemy się lenić, to nie zdążymy dotrzeć do mety, jak tak dalej pójdzie. Ale póki co mamy Kubę, który wstaje. To i my wstajemy ;).
Z Wielkiego Stożka na mały robimy już tylko przerwy na znajdowanie skrytek geocachingowych. Za Soszowem Wielkim (885 m n.p.m.) w schronisku prywatnym Piotruś zdobywa kolejną pieczątkę ozdobną do kolekcji (no i oczywiście do naszych PTTK-owskich książeczek, bo celujemy w diamentową odznakę za przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego. Swoją drogą jeśli dotrzemy do Ustronia przed północą, to ją mamy;)). Widzimy przed nami Wielką Czantorię (995 m n.p.m.). Swego czasu byłaby to ostatnia góra na szlaku. Dziś -przedostatnia. Ostro, naprawdę ostro podchodzimy. Wokół tłoczno. Zjednoczeni wysiłkiem spływamy potem równo. Na górze czeka nas nagroda. W związku z tym, że przez czubek góry przebiega granica między Czechami a Polską wystarczy krok, by kupić kubek zimniutkiej kofoli. Dla głodnych “prażony syr”. Kubuś ordynuje marsz, a my nie protestujemy. Już tak blisko…. Główny Szlak Beskidzki prowadzi nad prosto w dół wzdłuż stoku narciarskiego. Cholerne ponad trzykilometrowe zejście z dół. Morderstwo dla kolan. A także dla Piotrusiowej stopy! Na ostatnich kilometrach zaczyna kuśtykać. Bo jeszcze ten Beskid Śląski nas pokona! Kuba wręcz zbiega gdzieś odstawiając nas na sporą odległość. Wiemy, że do północy na pewno dokuśtykamy. Ale może to być długie 6 kilometrów.
Jesteśmy w Ustroniu Polanie. Musimy jeszcze zdobyć Równicę (884 m n.p.m.). A tak naprawdę to nie Równicę szczyt, ale Schronisko PTTK na Równicy, które znajduje się znacząco poniżej. I na dodatek jest już zamknięte i nie możemy zrobić sobie kolejnej posiadówki z piwem. W dół schodzi się nam bardzo przyjemnie. Przy “kamieniu ewangelików” spotykamy kuracjusza – uciekiniera z pobliskiego sanatorium (taki spacerek codzienny popołudniowy pod Równicę). Ten “leśny kościół ewangelicki” to miejsce istotne dla protestantów, którzy byli zmuszeni w latach 1654 – 1709 (kontrreformacja) spotykać się i odprawiać nabożeństwa w ukryciu. Kamień stanowił ołtarz – wyryto na nim krzyż i kielich. Obok znajduje się głaz z ze staropolskim cytatem z księgi Mojżesza: “Miejsce na którym stoisz, ziemia święta jest”. Tuż obok znajduje się odremontowane źródełko z wodą. Piotrek wypalił jeszcze po drodze na składzie drewna z panem z sanatorium chorującym na serce papieroska i weszliśmy do Ustronia i jego części zwanej Zdrojem. Wprost na jakiś festyn. I zaraz tez spotkaliśmy Kubę, który już przybił piątkę z Dworcem Kolejowym, przy którym znajduje się meta Głównego Szlaku Beskidzkiego. 501,4 km. Za nami. Było ciemno. Na dworcu ukradli kropkę. Postanowiliśmy uciekać z tego miasta. W autobus i … See You w górach 😉
Beskid Śląski: INFORMACJE PRAKTYCZNE:
Dzień osiemnasty: Rysianka – Schronisko PTTK na Przysłopie pod Baranią Górą
dystans: 31 km
czas przejścia: 8 godzin 45 min
w górę: 989 m
w dół: 1577 m
Noclegi:
Górska Stacja Turystyczna Słowianka
Węgierska Górka: Ostatnie sklepy aż do Ustronia. Co prawda z głodu się nie zginie, ale ostatni odcinek szlaku biegnie przez tereny oblegane przez niedzielnych turystów i ceny są bardzo wysokie.
Harcerskie pole namiotowe KOSOR ul Plażowa (niedaleko szlaku)
Fajna wiata jakieś 50 metrów po przejściu mostu na Sole
Bacówka na Hali Radziechowskiej tuż przy szlaku
Bacówka na Hali Baraniej jakieś 200 metów w bok , widać ją ze szlaku , prowadzi do niej stara zarośnięrta droga odbijająca od szlaku ostro w lewo
W VIII 2015 obie były puste , ta na Hali Baraniej jest w dużo lepszym stanie, przy obu brak wody
Schronisko PTTK na Przysłopie pod Baranią Górą
Dzień dziewiętnasty: Schronisko PTTK na Przysłopie pod Baranią Górą – Ustroń Zdrój PKP
dystans: 36,9 km
czas przejścia: 11 godzin 28 min
w górę: 1646 m
w dół: 2188 m
Możliwe noclegi na trasie:
Schronisko na Stecówce (w 2015 byłow remoncie )
Schronisko PTTK Stożek
Schronisko na Soszowie
Stacja Turystyczna ŚWIATOWID
Ustroń Polany – tuż przy szlaku mały sklep spożywczy
Pole namiotowe Jaszowiec . Ustroń Polany (100 metrów od szlaku)
Schronisko PTTK Równica
No i koniec . Dzięki!
Pytania , interpelacje , postulaty , sprostowania – piszcie śmiało w komentarzach 🙂
Wow, dzięki za ten wpis. Aż zatęskniłam za dawnymi wędrówkami 🙂
Świetna relacja ze szlaku. Tym bardziej, że to moje rejony. Zapraszam do Bielska-Białej. Pozdrawiam http://beskid.bielsko.pl/
To GSS jeszcze nie zrobione?:) Dajcie znać kiedy to może dołącze na jakiś odcinek. Kaśka jak byś mogła to wyślij mi jakieś zdjęcia z GSB.
Umówimy się jakoś na te Sudety 😉 A po zdjęcia to wpadaj do KRK 😉
Przeczytałem wszystko od deski do deski:) Fajnie powspominać zmagania z gsb.
Dzięki i Pozdrawiam:)
Dzięki! I mam nadzieję, że powędrujemy razem Główny Szlak Sudecki 😉 pozdrawiamy!