Izraelski Szlak Narodowy

Pustynia Negev

 

Cóż. Najtrudniej zawsze jest zacząć. I iść i pisać:). Potem powinno być z górki. D o samolotu w Katowicach wsiedliśmy z planem poukładanym tak szczelnie, jak rzeczy w naszym plecaku (w ramach oszczędności spakowaliśmy dwa duże plecaki jako jeden – głównym naszym bagażem na szlaku ma być woda i jedzenie, a to już na miejscu). Pierwszy raz w życiu nasz bagaż dostał przywieszkę “heavy”, to w sumie cud, że panowie bagażowi nie pourywali nam ramion w plecaku :). Potem już tylko lądowanie przy śpiewach religijnych Żydów i szybko: w pociąg i do Tel Avivu. Wybieramy autobus nocny do Eilatu, tak, by rankiem być na miejscu (nasz pierwszy nocleg: autobus). Daje nam to 3 godziny na dworcu autobusowym, czyli obserwacja uczestnicząca:). A że jutro piątek, czyli początek izraelskiego weekendu, to dworzec jest jak telewizja na żywo: przekrój społeczeństwa gdzieś jadącego na szabas.

Dworzec autobusowy w Tel Avivie: opis przypadku

Najwięcej jest około dwudziestoletnich młodych żołnierzy i żołnierek, w mundurach różnych odcieni szarości zieleni i granatu, z wielkimi karabinami zwisającymi niektórym do samej ziemi. Najradośniej wyglądają dziewczyny  z kolorowymi paznokciami, często z torebką na ramię, pluszową, różową, taką z imprezy… I ten wielki plecak, szeroki, bezkształtnie zwisający, wyginający ich do tyłu. Niewielką grupę tworzą religijni Żydzi, ubrani w swoje białe koszule i wielkie czarne kapelusze, pomiędzy którymi przemykają dwójkami tacy ubrani w dresy i jarmułki. Na to wszystko nakładają się piekarze z  świeżo uformowanymi ciastkami i bułkami, poukładanymi na wielkich tacach w rzędach i umieszczonymi piętrowo na wózkach, które teraz jadą przez cały brudny dworzec do gdzieś tam zlokalizowanego pieca. Dwóch młodych rosyjskich Żydów żebrzących pieniądze, najpewniej na jakieś dragi. Zaraz za nimi ciągnie od ławki do ławki jakiś najpewniej szalony religijny brodacz z karteczkami w ręku, który zadaje również mi jakieś pytanie po hebrajsku, jednakże nie uzyskawszy właściwej odpowiedzi idzie dalej. Nad ludźmi, którzy udzielą mu prawidłowej odpowiedzi, odczynia jakieś modlitwy z rzeczonych kartek, wymachując rękoma. Cóż, to chyba pierwsza stracona okazja… Za chwilę wzrok mój pada na dwie pozostawione bez opieki walizki, które wprawiają nas po chwili w panikę. Wybuchnie – nie wybuchnie? Już mamy odejść, a tam odejść, biec ile tchu, gdy wzorkiem odnajdujemy ich właścicieli: chłopcy wyszli za szybę na zewnątrz na papierosa. Przynajmniej taką mamy nadzieję, bo oni jeszcze nie wrócili, ale walizki też nie wybuchły… Uff. Skutki uboczne medialnej wariacji i propagandy:). W końcu północ, podjeżdżają autobusy, każdy z takim samym numerem, sztuk pięć… Co jest?! Każdy z tym samym hebrajskim napisem. Chyba czas się nauczyć literek! Całe szczęście prawie każdy tu mówi po angielsku, więc kierowca rozszyfrowuje nasz bilet, na którym jest i numer autobusu, i jego numer porządkowy i jeszcze numer siedzenia. (w tym samym czasie do Eilatu odjeżdża pięć sztuk autobusu o tym samym numerze, każdy ma liczę porządkową 1-5). Jedziemy. Długa to noc, jak i długa jazda. Pięć godzin. Dzięki temu trochę śpimy.

Eilat miejsce początku i końca Izraelskiego Szlaku Narodowego

W Eilacie jesteśmy o świcie. Obieramy kierunek zachodni i maszerujemy. Jest wcześnie, ale według naszych obliczeń powinniśmy dojść do Eilat Field School akurat na siódmą, czyli blisko godzin otwarcia. Po drodze mijamy sporą liczbę porannych biegaczy. Płacimy za nocleg, rozbijamy się i ruszamy na zakupy (butla z gazem, jedzenie). No i pierwsze lody. Gorąco. Na plaży z widokiem na jordańskie góry pierwsi wczasowicze:

Izrael

plaże w Eilacie

ale to nie dla nas. My nie przyjechaliśmy tu wypoczywać:). Kolacyjka, wczesne spanie, bo rano: do boju!
Noc ciepła, prawie przyjemna (ale rada dla wszystkich, którzy kiedyś odwiedzą to miejsce: rozbijajcie namiot jak najdalej od drogi:). Plecaki zapakowane hektolitrami wody zakładamy na plecy i idziemy. Chociaż jest dopiero szósta rano, już jest gorąco, a początek szlaku .. cóż, mało powiedzieć, że lekko burdelowaty:

Żadnych trąb, wstęg, ani nawet małej bramki z napisem: początek.. Polskie marudy! Na początek powolna wspinaczka z poziomu morza z górę. Dzień jest zaplanowany na 600 m n.p.m.

Izraelski Szlak Narodowy

Te kropeczki bez wielbłądów do my;). A słoneczko już mocno przyświeca naszej ścieżynce:

Izraelski Szlak Narodowy

Po drodze spotykamy mężczyznę, z którymi niczym z Brytyjczykiem, wymieniamy uwagi o pogodzie, przy czym on zapowiada, iż dzisiejszy dzień ma być jednym z najgorętszych w tym miesiącu, około 35 stopni. Cóż, mamy szczęście…

Mozolnie kontynuujemy. Plecaki coraz bardziej ciążą.

pustynia w okolicach Eilatu

 

Izraelski Szlak Narodowy

 

Izraelski Szlak Narodowy

Skały wielobarwne błyszczą w słońcu, nagrzewając się bardzo szybko. Wręcz zaczynają przypiekać. Ciało nienawykłe jeszcze do wysokich letnich temperatur szaleje. Gorąco.

Izraelski Szlak Narodowy

W korycie wyschniętej rzeki obumiera jakieś drzewo…

Izraelski Szlak Narodowy

Idziemy wzdłuż granicy z Egiptem: chyba jeszcze niedawno nie zaprzątali sobie nią głowy, bo dopiero budują nową drogę i ogrodzenie:

Izraelski Szlak Narodowy

Z każdym krokiem skały bardziej nas oślepiają, idziemy wolno, za wolno:

Izraelski Szlak Narodowy

 

Izraelski Szlak Narodowy

W końcu siadamy wykończeni. Już wiemy, że popełniliśmy błąd. Jesteśmy za wolni, zbyt obciążeni (16 litrów wody i jedzenie na tydzień, ponadto cała reszta: potrzebna na całe 1,5 miesiąca to w tym momencie za dużo, a nie możemy przejść tego odcinka w dłużej niż dwa dni, bo zabraknie nam wody, która jest dopiero w Timna Park), a także jesteśmy nie zaaklimatyzowani do tej temperatury. Kontynuowanie szlaku zabije całą radość z wędrowania. Będziemy się męczyć, nie cieszyć. A poza tym powstanie problem zdobycia wody. Dlatego podejmujemy trudną decyzję, przez którą stracimy jeszcze jeden dzień: jedziemy zacząć marszrutę od północy. Kiedyś tu dojdziemy. Wybieramy więc szlak, który prowadzi w dolinkę, dzięki czemu zrobimy pełne koło wracając do Eilatu. I tu zdziwienie, bo w dolince znajdujemy miejsce wyznaczone na nocne obozowisko. Rozbijamy więc namiot, bo i tak musimy poczekać do rana na autobus, bo jest sobota, dzień w Izraelu ekstremalnie niepracujący.
Nocy tej nie można nazwać w żadnym razie czasem spędzonym na kontemplacji ciszy na pustyni: pomimo zakazów wjeżdżają tu samochody, grupki ludzi palą ogniska, śpiewają całą noc przy akompaniamencie gitary, a za skałami chyba dudni dyskoteka: taki całonocny łomot roznosi się po dolince, że się dziwię, że jakiekolwiek zwierzę może tu jeszcze mieszkać… Ale całe szczęście, nie musimy spać do samego brzasku:) Wstajemy o trzeciej w nocy by dojść na rano do miasta, na autobus o 6.30 do Tel Avivu. Gdy wychodzimy z dolinki muzyka ciągle gra, mijamy jej źródło: jest to Camel Park, miejsce gdzie można wypożyczyć sobie wielbłąda… Hmm, muzyka techno i zwierzęta? Ciekawe, czy tu chodzi o ogłuszanie wielbłądów, czy odstraszanie kogoś (kogo?), bo nie wydaje nam się by jakikolwiek człowiek był w stanie wytrzymywać te dźwięki i decybele na dłuższą metę. No chyba że znalazł na pustyni jakieś psychodeliczne roślinki i się nimi raczy….

Praktyczne porady z cennikiem:

Tel Aviv:
– skrytki na bagaż na dworcu autobusowym w Tel Avivie: 20-40 NIS za 24h (w zależności od wielkości), znajdują się naprzeciwko platform 601 i 602 na VI piętrze dworca;
– autobusy do Eilatu nr 394, 390, cena biletu: 82 NIS

Eliat:
– bilety na autobus miejski w Eilacie: 4,90NIS/os
– Eliat Field School, pole namiotowe: 50 NIS/os (znajduje się około 5km od centrum miasta, tuż obok początku szlaku i rezerwatu koralowego, obok znajduje się spożywczy sklep, można tu dojść na piechotę, ale trasa nie należy do najprzyjemniejszych, bo biegnie asfaltem mimo iż cały czas idziemy wzdłuż morza, ale można podjechać tu autobusem miejskim, przystanek przy samym polu), tu za 5 NIS można kupić Israel Trail Walking Passport i wbić do niego pierwszą pieczątkę, mają też pokoje i śniadania;
– w centrum Eilatu jest hostel o nazwie: The Shelter Hostel, w którym dla osób rozpoczynających lub kończących szlak, jeśli mają miejsce, pierwsza noc jest za darmo!
– butle gazowe: jedyne miejsce w którym można kupić butlę nakręcaną to sklep Rikoshet, któy znajduje się w BIG Shopping Center, w północnej części Eilatu, 15 min na piechotę od dworca autobusowego (butle nabijane dostępne są i tu i w sklepach w mieście); strona www tutaj