Gdy w Krakowie ciemno i buro, bo pierwszy śnieg został rozjechany przez samochody a smog wisi w powietrzu najlepiej uciec poza miasto. Najprawdopodobniej to pies będzie tą najszczęśliwszą istotą, ale choćby dlatego warto. Grudzień. Park Krajobrazowy Dolinki Krakowskie odpoczywa po letnim zadeptaniu. Aż się człowiek zastanawia czy aby na pewno powinien wydeptywać pierwsze ślady na świeżym śniegu…
Wybraliśmy Dolinę Kobylańską. W związku z tym jedziemy przez Zabierzów, skręcamy w Rudawie z głównej drogi w prawo na most i dalej główną jedziemy na Kobylany (swoją drogą chyba pojechaliśmy okrężną drogą, ale cóż, nasz pierwszy nawigator zawsze ma rację:)). We wsi, na dzień dobry pierwsze zdziwienie: pojawiły się znaki na specjalny parking dla odwiedzających Dolinę. Podążamy więc. Wyprowadzają nas poza miejscowość na górkę, gdzie znajduje się parking przygotowany ze środków pozyskanych z Unii Europejskiej (Jurajski Raj w Gminie Zabierzów – produkt i oferta turystyczna). Koszmar. Wielkie tablice umieszczone na wysokości 3m (ciekawe czyj to pomysł) na parkingu i w lesie. Rozumiem, że edukacja i tak dalej, ale żeby tyle, i tak wysoko, w lesie!!!
Przy parkingu tzw. małpi gaj (przynajmniej moja siostra twierdzi, że tak się to nazywa):
Zostawiamy samochód na parkingu i schodzimy ścieżką w dół, do dolinki. Na brzozie znajduję jakieś oznakowanie, może szlaku, może prowadzono tu badania brzóz smoleńskich, więcej znaczek nie pojawia się. I jesteśmy w dolinie:
Dolina Kobylańska zwana też Doliną Karniowicką lub Jarem Kobylańskim ciągnie się na długości 4 kilometrów wzdłuż potoku Kobylanka. Ponieważ zeszliśmy nie na początku doliny podążamy tropem psa do bramy wejściowej:
Na początku znajduje się kilka domów mieszkalnych, a co najciekawsze piesi mają ścieżkę wyłożoną płytami, natomiast drogę dojazdową tworzy koryto rzeki. Cóż zapewne podczas powodzi czy podniesienia poziomu potoku mieszkańcy mają zapewne lekko utrudniony dojazd, ale chyba przyroda wokół wynagradza wszystko. Za wejściem znów mnóstwo tablic, ale je sobie odpuszczę, bo widok na dolinę przecudny:
Wybieramy ścieżkę na prawo:
Latem i w lepszą pogodę skały i skałki tutaj stanowią raj dla wspinaczy. A ponieważ wspinacz ze mnie żaden, zacytuję opis profesjonalisty: “Dolina Kobylańska jest jednym z największych i najlepiej obitych rejonów
wspinaczkowych w Polsce.
Prawie 250 dróg ma komplet przelotów pozwalających na wspinanie tylko z
ekspresami.
Na większość dróg wystarcza lina 50 metrowa, jedynie na skałach Żabi
Koń, Zjazdowa Turnia i Wronia Baszta przydatna jest lina 60 metrowa.
Mimo tego miłośnicy wspinaczki tradycyjnej na własnej asekuracji znajdą
piękne, nieobite drogi, na które trzeba zabrać komplet kości, friendów i
długie pętle.
Niestety popularność jaką cieszy się Dolina Kobylańska wśród wspinaczy
powoduje, że popularne drogi są bardzo wyślizgane.”(ze strony:http://www.albumwypraw.waw.pl/wspinanie/polska/dolina_kobylanska/index.html ) .
Jak mniemam grudzień po pierwszym śniegu to nie najlepszy czas na uprawianie tego sportu, ponieważ nie spotkaliśmy ani jednego skałkowca. Po prawej widzimy skałę zwaną Żabi Koń:
I schody wykute w skale prowadzące na górę, a tam kaplica objawienia Matki Boskiej w grocie skalnej
obok na przykręconej tabliczce napis: “Rok pamiętny Objawienia M.Boskiej 1914 Tu jest moja wola stwierdzają wierni … “
Schodzimy na dół, z drugiej strony skała wygląda równie imponująco:
u jej podnóża krzyż, a do samej skały tabliczka upamiętniająca jednego z taterników:
Tutaj można zobaczyć ścieżki wspinaczkowe wyznaczone w skale:
Dalej dolinka zakręca wśród kolejnych skał:
Pies szaleje:
Cytując za Wikipedią:” Po zachodniej stronie wąwozu, w jego dolnej części, znajdują się:
Sikornik (przez wspinaczy zwany Kula), Turnia Marcinkiewicza, Szara
Płyta, Turnia z Krokiem, Zjazdowa Turnia, Turnia Długosza, Bodzio,
Cycówka, Czarna Ścianka. Skały po wschodniej stronie doliny występują na
niemal całej jej długości i są to (idąc od dołu) m.in.: Przydrożne,
Mnich, Żabi Koń, Dzwon, Dwoista, Okręt, Płetwa, Krucha Turnia, Pieninki,
Wronia Baszta, Omszała Turnia, Obelisk, Sępia Baszta, Szeroka Turnia,
Jastrzębia Turnia, Lotniki, Słoneczna Turnia i na samym końcu Gzylowe
Skał” Cóż dużo tych skał, obiecuję, że następnym razem będziemy mieć lepszą mapę i nazwę każdą skałkę po kolei. Teraz pozostaje mi tylko wyobraźnia…
Romantyczne strumyczki:
I mniej zgrabne próby przedostania się na drugi brzeg…
Cóż, poćwiczę…
Z informacji praktycznych:
wiki tutaj
o wspinaniu się tutaj
a mapę to lepiej gdzieś kupić …
Brak komentarzy