Kolejnym celem naszych jednodniowych wycieczek w okolice Krakowa stały się Dobczyce. Miasto nad rzeką Rabą, z zalewem, zamkiem i skansenem. I całkiem niezłą cukiernią. Ale o tym później. Najpierw hajda na zamek!
Zamek dobczycki, którego najstarsze części pamiętają pierwszą połowę XIII wieku (choć podobno drewnianą warownię wzniósł Dobek, jeden z wojów Mieszka I (legenda), więc coś już tu stało jeszcze wcześniej), leży na skalistym wzgórzu nad rzeką Rabą. Obecny krajobraz wokół zamku ma niewiele wspólnego z tym średniowiecznym, ponieważ został bardzo zmieniony przez zaporę na rzece. Mamy tu przede wszystkim wielkie jezioro.

Do zamku wchodzimy przez drewniany most nad fosą, pod drodze kupujemy bilet i jesteśmy na dziedzińcu.

 

Po schodach wchodzimy do sali im. Władysława Kowalskiego, twórcy muzeum, w której odbywają się wystawy czasowe, tym razem są to obrazy maryjne. Dalej przechodzimy na górny dziedziniec, na środku którego znajduje się studnia, głęboka na 8 m, wykuta w skale, która mogła być magazynem – spiżarnią.

Mijamy salę z piecami, z kominkiem (zrozumiałe, że w tych murach bywało okropnie zimno), kaplicę, by dojść do stali historycznej i lochu…

 

 

 

Gdy się zmęczymy wędrowaniem po zamku możemy odpocząć na pobliskiej górce z ładnym widokiem…

a potem skręcamy do skansenu. Przechodzimy przez bramkę i wchodzimy do pierwszego z sześciu budynków tworzących to muzeum, a mianowicie zbudowanego z bali, uszczelnionego słomą, krytego gontem domu pogrzebowego. Znajdziemy tu cały zestaw przedmiotów związanych z tym obrzędem.

 

 

Następnie “Duża wozownia” i “Małą wozownia” z pojazdami i maszynami rolniczymi:

Karczma “Na zbóju” z alkierzem i kuchnią:

 

 

 

 

Jeszcze Izba cechów i kuźnia:

 

Czegoś nowego dowiedzieliśmy się w tym skansenie? A tak. Poznaliśmy zwyczaj “Kurka dyngusowego” (zdjęcie z kogutem powyżej). W Lany Poniedziałek (drugi dzień Wielkanocy) grupy chłopców woziły po wsi przybrany wstążkami i kwiatami wózek z żywym kogutem, upojonym ziarnem namoczonym w spirytusie, dzięki czemu siedział w wózku i jednocześnie głośno piał. Z czasem zastąpiono go kurkiem wykonanym z gliny lub wyciętym z drewna lub tektury. Kurek, jako symbol sił witalnych musiał odwiedzić każdy dom, w którym były panny na wydaniu. Miał sprzyjać kojarzeniu par i licznemu potomstwu. Chłopcy wozili ze sobą również koszyk na datki oraz naczynia z wodą, bo to przecież Lany Poniedziałek. Każdy dbał o to by nie pominęli jego domu, bo wizyta Kurka miała zapewnić domostwu szczęście…
Obok znajduje się kościół i piękny pomnik przyrody “Lipa Marysieńka”

 

 

PRAKTYCZNIE:
strona zamku i skansenu tutaj
bilety: normalny 7zł, ulgowy 5zł, jeden bilet na zamek i do skansenu
UWAGA: do zamku i skansenu ZAKAZ wprowadzania psów, zrzucają to na “dofinansowanie unijne”, szkoda wnikać:)