Krywań (Kriváň) to taki słowacki Giewont. I mimo tego, że szlak na niego jest długi i fizycznie wymagający, latem wędrują tędy każdego dnia setki osób. Bo to święta góra, na której w XIX wieku zaczęła się Słowacja. Krzyż (bizantyjski, zwany tez lotaryńskim) stojący na szczycie Krywania znajduje się w słowackim herbie i na fladze. W hymnie narodowym śpiewa się o Tatrach. W trzeci weekend sierpnia organizowana jest narodowa wyprawa Słowaków na tę górę.
Krywań (Kriváň) jako kowal, legendarny podrywacz aniołów
Krywań, zwany niegdyś też Krzywaniem, to po prostu góra o krzywym wierzchołku (1). Dawno temu nikt nie tracił czasu na zmyślne nazwy. Rzeczy określano ich cechami fizycznymi. Dlatego krzywy dwutysięcznik w Tatrach Wysokich został Krywaniem. Słowacka legenda w jego historię wplątuje też anioła z workiem atrakcji przyrodniczych. Anioł ten na polecenie Boga rozrzuca po świecie cuda. Nad Tatrami przelatuje za nisko i obija skrzydło o jeden ze szczytów. Rozdziera się worek z cudami natury i w Tatrach pojawiły się: „przepiękne bystrzyce, jeziora, polany, łąki i lasy. Po dolinach rozbiegły się jelenie, kozice, świstaki, niedźwiedzie i wiele innych zwierząt”. Na dodatek uderzenie było na tyle mocne, że zdołało przekrzywić jeden z wierzchołków. I tak powstał Krywań. (2)
Krywań pojawia się też w legendzie naszym dzielnym Giewoncie. Jest jednym z sześciu synów Magury i Smoka. To on wykuwa dla rycerza Giewonta zbroję. (3)
Skarby ukryte na Krywaniu
Tatry w ogóle skrywają w sobie wiele bogactw. Całe szczęście ich wydobycie było nieopłacalne i nie zostały rozkopane wszerz i wzdłuż. Na południowych zboczach Krywania aż do 2100 m n.p.m. znajdowały się do końca XVIII wieku kopalnie złota. Nie zapomniał opisać ich wędrujący po tatrzańskich szlakach Stanisław Staszic. Kopalnie (w języku słowackim baňa) dały nazwę miejscowości Podbańska. Pozostałości po kopalniach można podobno oglądać wędrując niebieskim szlakiem (my ich nie dostrzegliśmy).
Pierwsi zdobywcy
Bardzo długo Krywań uznawano za najwyższy tatrzański wierzchołek. Wyróżnia się w otoczeniu. Dziś wiemy, że to piąty pod względem wybitności szczyt Tatr (Po Gerlachu, Bystrej, Łomnicy i Hawraniu). Pierwsi na jego szczycie na pewno stanęli jacyś anonimowi górnicy. A dopiero 4 sierpnia 1772 roku ewangelicki pastor Andrzej Jonas Czirbesz prowadzony przez miejscowych przewodników. Chwała przewodnikom! 😉 Nasz Staszic wdrapał się na Krywań w 1805. A w 1840 roku wszedł na niego król Fryderyk August z orszakiem. Na pamiątkę postawiono tu wówczas 3-metrowy żelazny pomnik w kształcie piramidy (zniszczyła go słowacka wyprawa narodowa 21 lat później(4)). W historii Słowacji jednak największe znaczenie ma wejście na szczyt z 16 sierpnia 1941.
Krywań – święta góra Słowaków
Bo w 1941 roku szlakiem na Krywań poszli słowaccy działacze odrodzenia narodowego, m.in. Ludovit Stur i Michal Miloslav Hodza. Wybrali akurat tę górę, bo uznali ją za doskonały symbol niezależności i wolności (wysoki, górujący nad okolicą). Štúr i Hodža to kodyfikatorzy słowackiego języka literackiego i bardzo ważne postacie słowackiej historii. Posiadają swoje ulice w każdym słowackim mieście. Na dodatek prowadził ich założyciel pierwszej biblioteki publicznej w Liptowie Gašpar Fejérpataky-Belopotocký. Nie dość, że mieszkał u stóp góry i zdobył już jej wierzchołek, to wyprawę opisał po słowacku w czasopiśmie „Hronka” z 1837 w artykule Droga na Krywań Liptowski.
Na dodatek w 1944 roku podczas słowackiego powstania narodowego góra stała się schronieniem dla walczących partyzantów. Jeden z takich drewnianych bunkrów (a dokładniej jego rekonstrukcję ) można zobaczyć na zboczu: daleki doskonały widok i strome brzegi doskonale pozwalały się bronić. Szczyt został potem umieszczony w hymnie Słowacji, w herbie Słowackiej Republiki Socjalistycznej (wieczny ogień na tle góry), a od stycznia 2009 na słowackich monetach: 1, 2 i 5 eurocentów. Co roku w trzeci weekend sierpnia na Krywań organizowane są zbiorowe wyprawy: narodne vylety jako rodzaj obchodów niepodległości (5). Ostatnio na Słowacji miała miejsce zabawna pomyłka. Grupa narodowców wybrała się na marsz patriotyczny na szczyt Krywania. Niestety chłopcy nie doczytali historii. Wyruszyli na szlak. Zrobili sobie piękne zdjęcie na szczycie … Wielkiego Krywania w Małej Fatrze i pochwalili nim w mediach. Sami rozumiecie jak wiele uśmiechów wywołała ich patriotyczna wycieczka 😉
Polskie pięć groszy w rozsławianiu Krywania
Kazimierz Przerwa-Tetmajer napisał o Krywaniu wiersz, którego słowami śpiewanymi na rzewną nutę żegnano ludzi związanych z Tatrami. W latach 70-tych XX wieku “Krywaniu, Krywaniu…” wzięli na warsztat Skaldowie i zrobili z niego bardzo długi awangardowy jak na tamte czasy utwór.
Szlaki turystyczne na Krywań
Na Krywań prowadzą turystyczne szlaki: niebieski i zielony. U podnóża góry łączy je szlak czerwony, tzw. Magistrala Tatrzańska, dzięki czemu można zrobić pętelkę i nie wracać tą samą drogą do samochodu. My zostawiliśmy samochód na płatnym parkingu przy drodze 537 (wiecie, że to tzw. Tatrzańska Droga Młodości?), przy nieistniejącym już dziś Schronisku Ważeckim (Bývalá Važecká chata), skąd spacerem w 15 minut dociera się do Trzech Studzienek (Tri studničky). Nazwa pochodzi oczywiście o trzech źródeł pitnej wody znajdujących się tutaj. Jesteśmy na 1140 m n.p.m. Musimy wejść na 2494,7 m na przestrzeni niespełna 6 km (1360 m przewyższenia). Znaki dają nam na wędrówkę 4 godziny i naprawdę trzeba się streszczać, żeby się w tym czasie zmieścić. Tradycyjnie robiliśmy tak dużo przerw i tradycyjnie przejście całego szlaku zajęło nam cały dzień. Ale warto. Ze szczytu przy dobrej pogodzie widać prawie pół Słowacji 😉
Szlak zielony z Trzech Studzienek na Krywań:
Na polanie Tri studničky stoi stara leśniczówka z 1907 roku, w której dawniej zatrzymywali się turyści a w czasie II wojny kurierzy przekraczający granicę w Dolinie Cichej. Teraz wszystko było zamknięte na cztery spusty. Startuje stąd zielony szlak, którym między kosodrzewiną wchodzimy na zbocze Gronika (Grunik 1576 m n.p.m.).
Nie przegapcie odgałęzienia ścieżki na drewniany partyzancki bunkier. Zajmie Wam to jedynie 5 minut. Gdzieś tam nad nami w chmurze tonęły: Nižná i Vyšná priehyba, pod którymi przemknęliśmy do rozdroża w Wielkim Żlebie Krywańskim. Jest tu zawsze tłoczno, bo spotykają się szlaki, nasz z Trzech Studzienek i ten drugi ze Szczyrbskiego Jeziora .
Z rozdroża kamienną ścieżką trzeba się wspiąć na Mały Krywań. Momentami trzeba się dosłownie wspiąć (wystarczy jednak siła własnych mięśni, nie są potrzebne żadne szpeje), spore kamienie. Na Małym Krywaniu (Malý Kriváň, 2334 m n.p.m.) można chwilę odetchnąć, bo ścieżka robi się na chwilę płaska. Można usiąść na krawędzi Krywańskiej Przełączki (Daxnerowo sedlo)i podziwiać widoki na Liptów i Tatry Wysokie.
Za plecami będziecie mieć wtedy wierzchołek Krywania i całe wężowe wycieczki wspinające się w górę. Sporymi fragmentami brakuje tu szlaku i każdy wybiera własną drogę wspinaczki. Jest dosyć stromo, ale spokojnie ludzie w wieku 5-70 dają radę. Przewodnik Pascala z 2005 roku wspomina łańcuch, który tu podobno był, ale do dnia dzisiejszego nie pozostał po nim żaden ślad.
Krywaniu, Krywaniu – 2494,7 m n.p.m.
Widok ze szczytu jest piękny i daleki – jeśli traficie oczywiście na pogodę bez chmur. My przez większość czasu w nich tonęliśmy i tylko momentami wiatr trochę je rozdmuchiwał. A można stąd podziwiać: niemal całe Tatry Zachodnie, na południu Liptową i Niżne Tatry, mnóstwo szczytów Tatr Wysokich na wschodzie, a na północy Tatry Polskie z Kozim Wierchem i Świnicą. Nam pokazała się na chwilę dzika Dolina Niefcyrka (Nefcerská dolina) z Teriańskimi Stawami. Jest to ścisły rezerwat, do którego nie prowadzi żaden szlak turystyczny.
Szlak niebieski w dół: Krywań – Jamske Pleso
Droga powrotna ze szczytu też nie jest łatwa. Jest stromo, szczególnie pierwsze 100 metrów. Schodzi się powoli i uważnie. Trzeba uważać, żeby nie zrzucić nikomu kamieni na głowę. Na Rozdrożu w Wielkim Żlebie Krywańskim my tym razem skręcamy na szlak niebieski i zaczynamy mozolne zejście w dół. Bardzo widokowe ale kolana dostają nieźle w kość. Ścieżka na początku jest kamienista, potem przechodzi w twardą udeptaną ziemię. Szlak prowadzi wałem morenowym zwanym Jamami. Jak dobrze się przyjrzycie to podobno zobaczycie zagłębienia w terenie. Są to właśnie pozostałości po średniowiecznych górnikach. My ich nie zobaczyliśmy ;). W końcu kosodrzewina przechodzi w las górnoreglowy, a szlak ciągnie się i ciągnie. Przydają się kijki trekkingowe, bo pozwalają odciążyć kolana. Jęknąć z ulgą można dopiero nad Jamskim Stawem. To głębokie na 5 metrów polodowcowe jezioro. Piękne, ale zapewniam Was, że bardziej urocza wyda się Wam stojąca nad nim wiata turystyczna. Bo szlak może nie był trudny technicznie, ale wymaga dobrej kondycji fizycznej.
Niegdyś nad Jamskim Stawem znajdowało się schronisko Krivanska Chata, a do lat 90-tych XX wieku obozowisko taternickie.
Magistrala Tatrzańska – szlakiem czerwonym do parkingu Bývalá Važecká chata
Magistrala Tatrzańska (Tatranská magistrála) ma 72 km długości i biegnie południowymi zboczami Tatr Wysokich. Szlak wyznaczono w latach 30-tych XX wieku. I jest to najdłuższy szlak w całych Tatrach ;). My skorzystaliśmy z jego niewielkiego odcinka biegnącego z Rozdroża przy Jamskim Plesie (1450 m n.p.m.) do parkingu. Ciut ponad 3 km. Udeptana ścieżka biegnie przez las, jest fajnie ocieniona, bez jakichś większych przewyższeń. Pod koniec prowadzi nawet przez borówkowe pola. Przyjemny rozluźniający mięśnie spacer. I łączy szlak niebieski z zielonym i naszym parkingiem.
Mapa z naszym szlakiem na szczyt Krywania
Bibliografia i literatura:
(1) Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Warszawa 1883, tom IV, s.764
(2) http://marekowczarz.pl/krywan-najpiekniejsza-gora-tatr-legendy-tatrzanskie/
(3) http://e-zakopane.pl/legendy/opowiesc_o_dzielnym_giewoncie.html
(4) Barbara Zygmańska, Góry Słowacji, Pascal 2005
(5) https://histmag.org/Krywaniu-Krywaniu-wysoki-6975/2
(6) http://hubertjarzebowski.pl/wycieczki-narodowe-na-krywan/
(7) Julius Andrasi, W Tatrach Słowackich. Przewodnik, SiT 1977
Pytania, interpelacje, postulaty, sprostowania – piszcie śmiało w komentarzach
W tym roku na pewno będę chciał pojechać na szlaki słowackie. Chciałbym się zapytać jak wygląda sytuacja z turystami. Czy jest ich rzeczywiście mniej niż po stronie Tatr polskich? Coraz więcej osób sugeruje mi, że lepiej jest chodzić po stronie słowackiej. Pozdrawiam i powodzenia w kolejnych wędrówkach górskich.