Dwadzieścia kilka kilometrów Głównego Szlaku Sudeckiego za nami. Zapoznaliśmy się z Górami Izerskimi i Szklarską Porębą, czas w Karkonosze! Jak pomyśleli tak zrobili. Zrobiliby od razu, gdyby nie kilka rzeczy. Na początek – trzeba by jakoś zapłacić za pole namiotowe, a tu na drzwiach: zaraz wracam i numer telefonu. Cóż, dzwonię – pan właściciel wyskoczył do sklepu po bułki- trzeba poczekać. Potem sklep (pamiętacie historię z nie taką butlą, zmarnowanymi 36 zł z uwagi na brak gwinta?), no właśnie, potrzebna nam była nowa butla. A tu, w Szklarskiej Porębie, chociaż sklep turystyczny na sklepie, to albo z zaopatrzeniem bardziej poszli w stronę seksownych górskich strojów, albo zamknięci (chociaż już ich godziny otwarcia, a na wystawie mają to co nam potrzebne). I na dodatek wiecznie głodny Piotrek jeszcze jakieś śniadanie chciałby zjeść. W każdym bądź razie jak już możemy iść w górę, to słońce stoi bardzo wysoko na niebie. A tu zaraz kolejny obowiązkowy przystanek – Wodospad Kamieńczyka. To najwyższy w polskich Sudetach wodospad. Kamieńczyk spada tu z wysokości 27 metrów trójstopniową kaskadą, tak że dalej wydrążył 100 metrowej długości kanion. Do ścian kanionu przyczepiono metalowe ścieżki z barierkami i dzięki temu w obowiązkowym kasku na głowie może podejść blisko spadającej spienionej wody. Podobno za środkową kaskadą (piszę podobno, bo nie widziałam osobiście, ale wierzę w źródła pisane, że tam jest) znajduje się Złota Jama, jaskinia częściowo wykuta przez Walończyków (o których pisałam w poprzednim poście) ze skupiskami ametystów i pagmetytu. No ale Karkonosze od dawna odznaczały bogactwo minerałów! Tajemnicze piękno wąwozu przyciągnęło tu brytyjską ekipę filmową, która nakręciła tu parę scen do Opowieści z Narnii, części o Księciu Kaspianie. Główny Szlak Sudecki prowadzi tuż przy wejściu do kanionu, warto więc zapłacić te 6 zł za bilet i tam zajrzeć. Kilkadziesiąt metrów dalej wchodzimy do Karkonoskiego Parku Narodowego, czyli kupujemy następne bilety i wędrujemy szeroką drogą w górę.
Karkonosze i Karkonoski Park Narodowy – historia i szlaki
Karkonosze są najwyższą częścią całych Sudetów, a ich grzbietem biegnie obecnie granica polsko – czeska. Dlaczego te góry się właśnie tak nazywają? Sięgając XVI wieku można znaleźć nazwy Krkonoss, Krkonossy. Istnieje koncepcja łącząca tę nazwę z polskich słowem karcz, czeskim krc, które oznaczają pień drzewa, coś olbrzymiego. To by się zgadzało z łacińską nazwą tych gór: Montes Gigantei, skąd już blisko do Giant Mountains, jak się Karkonosze nazywają w języku angielskim. Góry olbrzymie. No takie są, robią wrażenie. A na dodatek one rosną! Tak, 1-1,5 mm rocznie! Ciężki był los tych gór: najpierw potrzaskane w orognezie alpejskiej wypełniły się lawą, potem zmroziła je epoka lodowcowa. Całe szczęście, że po II wojnie światowej Polacy wzięli się za ich ochronę i w końcu w 1959 roku ustanowiono Karkonoski Park Narodowy, bo nie wiem czy góry te by sobie z nami poradziły 😉 Park ten chroni nie tylko roślinność i układ pięter, ale też skały, kotły i jeziora polodowcowe oraz gołoborza. Na chronionym terenie znajduje się kilka zabytkowych budowli, jak kaplica św. Wawrzyńca na Śnieżce oraz schroniska: Samotnia i Strzecha Akademicka, ale i kilka tych niezabytkowych.
No ale póki co oswajamy Karkonosze i wspinamy się na Halę Szrenicką. Brukowaną w sporej części drogą. Sama hala jest łąką naturalną, którą powiększyły wypasy w XVIII wieku. Dzisiaj łąka głównie służy narciarzom zimą, bo funkcjonuje tu olbrzymi kompleks narciarski Arena Szrenica. Kiedy dotarliśmy do tutejszego olbrzymiego schroniska PTTK, zasiedliśmy w olbrzymiej jadalni, napiliśmy się grzanego wina … Spróbuję to ukryć tu między wierszami, że tego dnia już dalej nie poszliśmy. Za to następnego dnia … Ruszyliśmy z rana z kopyta, prosto na Szrenicę! Wiem, wiem: Główny Szlak Sudecki nie wiedzie wędrowców przez szczyt Szrenicy (1362 m n.p.m.). No ale przecież na szczycie znajduje się schronisko, a w nim … pieczątki oczywiście, więc nie mogliśmy ich pominąć. Ranek był dość mroźny, ale jak się już jest na grzbiecie Karkonoszy to poszczególne szczyty pokonuje się prawie bez wysiłku. W każdym bądź razie raźno się nam maszerowało szerokimi , pustymi ścieżkami wśród zmrożonej kosodrzewiny, chmurami raz po raz przelewającymi się przez góry. Przepięknie! Na początek sam masyw Szrenicy -rozległy z grupami skalnymi i uroczych nazwach: Trzy Świnki, Szronowiec, Szrenicka Skała, Końskie Łby. Wschodnia jego część to kocioł, którą zimą schodzą lawiny. Co to ten kocioł, z którym za chwilę znów się spotkamy? W uproszczeniu są to koliste zagłębienia z trzech stron otoczone stromymi ścianami skał. Powstały dzięki (albo przez to), że kiedyś dotarł tu lodowiec i działał. Na szlaku ciągle widzimy skutki wspomnianej przeze mnie w poprzednim poście katastrofy ekologicznej, która wykończyła większość tutejszych drzew. Przyroda powoli daje sobie z głupotą człowieka radę. Ale powoli. Przez Łabski Szczyt (1471 m n.p.m.) przechodzimy w sumie dość niezauważenie. W końcu w oddali zaczyna majaczyć stacja nadawcza TV nad Śnieżnymi Kotłami. Droga wygląda imponująco:
Główny Szlak Sudecki przez Śnieżne Kotły
Śnieżne Kotły to dwie polodowcowe nisze wcinające się w Karkonosze między Łabskim Szczytem a Wielkim Szyszakiem (1509 m n.p.m.). Noszą też inne przeurocze nazwy jak: Śnieżne Jamy (to tak z czeskiego), Śnieżne Doły lub najbardziej romantyczne: Oczy Ducha Gór. Naprawdę niesamowite wrażenie robią wysokie ściany, poorane żlebami i żebrami. Kotły (Wielki i Mały) rozdziela skalna grzęda wysoka na 180 metrów. W ich środku utrzymuje się wyjątkowy klimat, ponieważ między górą a dołem jest spora różnica wysokości: długo zalega tu śnieg, a zimą tworzą się piękne, ale i niebezpieczne nawisy. A jakie bogactwo roślin i zwierząt! A na dodatek bardzo rzadkich! Ale o tym będzie czas napisać jeśli się kiedyś wybierzemy w Karkonosze i skorzystamy ze Ścieżki pod Reglami (zielony szlak ze schroniska “Pod Łabskim Szczytem” na Przełęcz Karkonoską), która prowadzi przez kotły. Główny Szlak Sudecki poprowadził nas górną krawędzią pod Szyszaka i Śmielca (1423 m n.p.m.). W tym miejscu szlak czerwony prowadzi po dróżce ułożonej w 1900 roku z olbrzymich głazów. Znów lekko sypie śniegiem. Szlak nie jest jednak zbyt wymagający, kamienie jeszcze nie stały się śliskie, sprawnie mijamy poszczególne szczyty z grupkami skał na wierzchołkach (Czeskie Kamienie 1416 m n.p.m., Śląskie Kamienie 1413 m n.p.m.). Aż pojawiamy się na Przełęczy Karkonoskiej (1198 m n.p.m.)
Góra Śnieżka – szlak z Przełęczy Karkonoskiej na Śnieżkę
A tu na Przełęczy Karkonoskiej plac budowy. Wielkiej budowy. Mieliśmy mijać ruiny nieistniejącego czeskiego schroniska Petrovej Boudy, ale okazuje się, że powraca ona do życia jako Nova Petrova Bouda. Trochę zniszczony asfalt prowadzi nas dalej na przełęcz, na której stoi inny wielki hotel, w dwóch częściach, z kortem tenisowym w wielkim, naprawdę wielkim parkingiem. Można tu dojechać samochodem! A na nim wypożyczalnia rowerów. Od polskiej strony też istniej tu w Karkonosze droga, ale zabroniony jest na niej ruch samochodowy. Czesi takiego problemu nie mają. Tu powyżej kompleksów hotelowych stoi polskie prywatne schronisko Odrodzenie. W środku dobre jedzenie i duży samowar z wrzątkiem za darmo. Spędzamy tu jak zwykle za długi momencik. Przez to za każdym razem jest nam trudniej wystartować. Bo jak tu iść pod górę z pełnym brzuchem? 😉 Ale jakoś wspinamy się na Tępy Szczyt (1387 m n.p.m.) i dochodzimy do skały o pięknej nazwie Słonecznik. Nie ma on nic wspólnego z ziarnami słonecznika czy całym kwiatkiem. Po prostu niegdyś skały te służyły miejscowym za zegar słoneczny: kiedy słońce kryło się za nie, było południe. Za Słonecznikiem zaczyna się spektakularny widok na stawy w kotłach i królową Sudetów Śnieżkę. Główny Szlak Sudecki w tym miejscu prowadzi nas brzegiem Kotła Wielkiego i Małego Stawu. W ich wodach żyje reliktowy ślimak – wirek słodkowodny! W dole nad mniejszą wodą widzimy malowniczo położone schronisko Samotnia (jedno z najstarszych schronisk w Polsce). Wśród pięknych widoków wędrujemy dość wygodną ścieżką, od czasu do czasu poprzecinaną strumykami (niektóre wypływają z topiącego się dopiero śniegu) widząc cel. Od Przełęczy Karkonoskiej cały czas towarzyszą nam już ludzie. Kiedy zaczynamy widzieć żółciutki Dom Śląski do naszych uszu dociera też hałas. Wiele głosów. To całe tabuny dzieci szkolnych. To całe wielkie szkoły na wycieczkach! To chyba całe przeogromne zespoły szkół z tabunami dzieci! W środku schroniska też pełno! Wszędzie pachnie frytkami. Każde dziecko trzyma w ręku frytki! Drogę do toalety zagradza pan klozetowy ze stoliczkiem, na którym stoi laptop i ogląda jedną z tych głupich komedii z Melem Gibsonem. Prawą rączką inkasuje po 2,5 zł od każdej osoby. Bez paragonu. A co. Zrzucamy plecaki w kącie i ruszamy na Śnieżkę. Nie leży ona na GSS, ale potrzebujemy jej do Korony Gór Polski, a poza tym, być tak blisko królowej i ją pominąć … Szczyt Śnieżki został bardzo ujarzmiony. Z jednej strony prowadzi szeroka meandrująca Droga Jubileuszowa RGV, taka nawet dla samochodów. Można pójść oczywiście krótszym szlakiem, który zygzakiem biegnie ostro w górę. Wybieramy tę opcję. Po 20 minutach (kesz po drodze) docieramy do celu (1602 lub 1603 m n.p.m., ten metr więcej to podobno Czesi wymierzyli). Na Śnieżce znajduje się obserwatorium meteorologiczne, w tej chwili zamknięte dla turystów (jeszcze rok wcześniej był tam bufet), które wraz z tym na Kasprowym Wierchu wchodzi w skład światowego systemu obserwatoriów wysokogórskich. Nieprzerwane obserwacje i pomiary prowadzone są w nim od ponad 100 lat. Od strony czeskiej na szczyt można wyjechać dwuodcinkową koleją linową. Śnieżka to najwyższy szczyt Czech. I w czymś wyglądającym jak kontener usadzili na jej szczycie najwyżej w Czechach położoną pocztę. Dzięki temu są pieczątki. Ostatnim budynkiem na szczycie sudeckiej królowej jest kaplica św. Wawrzyńca (najwyżej położony obiekt sakralny w Polsce). Dużo tu tych naj. Także jest tu zimno i nieźle wieje. Kiedy schodzimy na dół, z powrotem do Domu Śląskiego, zastajemy puchy. Wycieczki już sobie poszły, obsłucha sprząta. Karkonosze znów są pełne ciszy i majestatu. A w środku ciepłego schroniska można wypić grzane piwo i coś zjeść. I spokojnie zacząć schodzenie do Karpacza.
Z Równi pod Śnieżką do Karpacza
Mijając symboliczne tablice upamiętniające ofiary gór schodzimy szlakiem czerwonym do Kotła Łomniczki. Jest to największy i najgłębszy z polodowcowych karkonoskich kotłów. Zimą schodzą tędy lawiny dlatego też szlaki są zamknięte. Ciekawe jak się wtedy chodzi Głównym Sudeckim? Pewnie rozsądni nie chodzą, a inni bohaterowie na własne ryzyko. Cóż. Powoli lasem docieramy do kolejnego schroniska w tym rejonie: PTTK Nad Łomniczką. W środku ciemno, ale przyjemnie ciepło. Odbijamy tylko pieczątkę i dalej lasem schodzimy do cywilizacji. Schronisko jest położone tuż na granicy 1000 m n.p.m. Schodząc wiemy, że dopiero za 100 km Główny Szlak Sudecki wyprowadzi nas na tę wysokość (przy wchodzeniu na Wielką Sowę). Jesteśmy w Karpaczu. Rozbijamy namiot na dziko pod jednym w wyciągów narciarskich z widokiem na miasto. Czas spać.
Karpacz – co warto zobaczyć? Atrakcje
- Świątynia Wang
- Kościół Nawiedzenia NMP
- Kościół filialny Najświętszego Serca Jezusowego
- Muzeum Sportu i Turystyki
- Miejskie Muzeum Zabawek
- Dawna karczma sądowa
- pomnikowa lipa zwana Sądową
- letni tor saneczkowy “Kolorowa”
- Western City
- Skocznia Orlinek
- Krucze Skały
- Ślad Zdobywców – odciski butów wyprawowych najsłynniejszych polskich himalaistów na skwerku przy głównej ulicy miasta, zwanym Skwerem Zdobywców
Brak komentarzy