W 2007 roku Glymur został brutalnie zdetronizowany. Banda naukowców, zajmująca się topnieniem lodowca Morsárjökull odkryła spadające z 240 metrowego klifu (szerokiego na 600 metrów) strugi wody. A że to byli twardogłowi badacze, szybko zdefiniowali zjawisko: swobodny spadek rzeki z urwiska – to przecież wodospad. Określono, że jest wyższy od Glymura o co najmniej 42 metry. Czyli odkryli nowy najwyższy wodospad Islandii! Jak można się spodziewać po kraju z najstarszym ciągle działającym parlamentem,zapytano Islandczyków jak go nazwać. Wyspiarze w głosowaniu uznali, że powinien nazywać się Morsárfoss.
Od tego czasu Glymur jest drugi. Ale wyprzedza o wiele długości swojego młodszego brata pod względem liczy osób przychodzących pozachwycać się jego urodą.
Co ma wieloryb do wodospadu? Legenda o powstaniu wodospadu Glymur
Dawno dawno temu, jak to w opowieściach bywa, rybacy z Hvalfjordur wybrali się na corocznie podbieranie jaj alkom olbrzymim (wymarły gatunek(1)). Gnieździły się na Geirfuglasker, jednej z wulkanicznych wysepek u brzegów półwyspu Reykjaness, niedaleko wyspy Eldey (Geirfuglasker została zniszczona w 1830 roku przez wybuch wulkanu). Wyprawy rybaków po jaja były niebezpieczne ze względu na pogodę. Także pewnego lata, pogoda dramatycznie załamała się i uwięziła jednego z Islandczyków na wyspie. Kolegom nie udało się już wrócić przed zimą na wyspę. Uznano go za zmarłego. Jak bardzo się pomylili okazało się na początku kolejnego lata. Kiedy zbliżali się do skalistych brzegów Geirfuglasker chłopak w dobrym zdrowiu machał do nich na powitanie. Powrócił z nimi, ale niespecjalnie opowiadał o tym, w jaki sposób udało mu się przeżyć.
Szydło wyszło z worka (jak dla mnie, są takie szydła, które nigdy nie powinny wychodzić z worków) kiedy pewnej niedzieli. Na schodach kościoła znaleziono dziecko, przykryte kocykiem zrobionym z materiałów, których mieszkańcy Hvalfjordur nie znali. Pastor rozpoczął śledztwo: kto jest ojcem i czy zamierza dziecko ochrzcić? Żaden z obecnych mężczyzn do dziecka się nie przyznał, a bohater naszej legendy nawet wyparł się go na głos. Natychmiast w kościele pojawiła się cudna kobieta. Zerwała z dziecka kocyk i wrzuciła na ołtarz. Przeklęła naszego rybaka wieszcząc mu przemianę w najobrzydliwszego wieloryba w oceanie. Klątwa szybko stała się rzeczywistością, mężczyzna przemienił się w wieloryba i spłynął do oceanu. A że w momencie przemiany miał na głowie czerwoną czapkę stał się obrzydliwym wielorybem o czerwonej głowie. I szybko został postrachem wybrzeża niszcząc statki i topiąc rybaków.
Kim była cudna kobieta? Szeptane historie mówią, że Islandczyk pozostawiony na pastwę losu na Geirfuglasker chciał skrócić swoje cierpienia w odmętach oceanu. Wówczas z kołem ratunkowym wyszła mu naprzeciw piękna elfica. Islandzkie zimy są długie i ciemne, rodzi się tu 1,7 dziecka na kobietę (2018), więc i elfica na wiosnę wydała na świat dziecię. Pozwoliła jednak ojcu swojego dziecka na powrót do świata ludzi, pod warunkiem, że w odpowiednim czasie przyjmie dziecko i ochrzci je w miejscowym kościele. Jak już wiecie, obietnicy nie dotrzymał i spotkała go zasłużona kara.
Glymur, Jezioro Wielorybie – Hvalvatn i góra wieloryb Hvalfell
No dobra, ale co ma wieloryb do wodospadu Glymur? To będzie w drugiej części tej przydługawej historii (jak większość islandzkich historii / sag i ta jest długa, pamiętajcie o tych długich zimowych wieczorach sprzed ery internetu). Ano ma dużo. Nasz wieloryb, zwany Rauðhöfði (czerwona głowa) był postrachem zatoki Faxaflói i jej fiordów. Z jego płetwy zginęło wielu marynarzy, m.in. synowie ślepego pastora. Tym czynem Rauðhöfði przeholował. Pastor poprosił córkę, by zaprowadziła go na brzeg Hvalfjordur (Fiordu Wielorybiego). Zanurzył laskę w wodzi, a że znał się trochę na sztuce magii, przywołał potwora i pociągnął go za sobą. Najpierw poprowadził go w górę fiordu, potem w górę rzeki Botnsa. Koryto rzeki robiło się coraz węższe, klify coraz wyższe. Dotarli do wodospadu. Pastor nie popuścił, ciągnął wieloryba dalej. Z tych zmagań wieloryba powstał tak głośny dźwięk, huk, na określenie którego po islandzku używa się słowa glymur (ˈklɪːmʏr). Stąd nazwa wodospadu. Staruszek nie miał w sobie litości. Zaciągnął ssaka do jeziora, z którego wypływa rzeka i wodospad Glymur. Wycieńczony wieloryb wyzionął w nim ducha. Jezioro nazwano zatem Hvalvatn, czyli Jezioro Wielorybie.
Na dodatek jak to w większości pokręconych islandzkich legend i sag bywa, nasz czerwonogłowy wieloryb Rauðhöfði trafił w poczet 13 świętych mikołajów przynoszących prezenty islandzkim dzieciom przez Bożym Narodzeniem. Ale o tym poczytacie u nas kiedy indziej. (2,3)
Najładniejszy okrężny szlak do wodospadu Glymur
Najbardziej urozmaicona i najciekawsza trasa nad wodospad Glymur biegnie z parkingu przez pola łubinów (najpiękniej kwitną w czerwcu i lipcu, w sierpniu kwiaty mogą już przekwitnąć), jaskinię, mostek na rzece, lewym brzegiem rzeki Botnsa (wschodni brzeg). Jest on trudniejszy niż oba szlaki po drugiej stronie kanionu, ale widokowo o wiele ciekawszy – praktycznie tylko po tej stronie są punkty widokowe. Natomiast najłatwiejszy jest szlak zachodni.
Lewym brzegiem Botnsy
Z parkingu przez bramkę i udeptaną ścieżkę przez pola łubinów i skarlałych brzóz wędrujemy powoli zboczem doliny Botnsadalur. Gdy szlak dociera do doliny rzeki ostro skręca w lewo, ale tutaj (jeśli nie chcecie iść zachodnim brzegiem kanionu) należy zejść po umocnionych schodkach w dół, do jaskini. Ta jaskinia to Þvottahellir, dosłownie “jaskinia prania“. To w niej kobiety z farmy Stora-Botni (do opuszczonej farmy można dojść wybierając drogę w dół zaraz za bramką z parkingu(6,7)) suszyli pranie, zrobione nad rzeką. W jaskini panują ciemności, a kamienie i skały bywają śliskie, dlatego należy uważać. Schodzimy nad rzekę.
Mostek i lina na rzece znajdują się tylko w sezonie letnim (mniej więcej od połowy maja do października ), w zależności od poziomu wody w rzece albo można do mostka dotrzeć suchą stopą po kamieniach lub trzeba będzie zdjąć buty.
Zdjęcia poniżej przedstawiają dwa różne poziomy wody w rzece Botnsa. Zdjęcie pierwsze z roku 2019, zdjęcie drugie z roku 2017.
Dalej szlak idzie dosyć ostro w górę po osuwających się piargach, ale zamontowano tu poręcze, które znacznie ułatwiają życie.
Trasa biegnie w górę kanionu o stromym wysokich brzegach, z pięknymi punktami widokowymi na kanion, a w końcu też na wodospad. Trzeba tu uważać, by nie spaść z klifu. Szczególnie po deszczu może być ślisko.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Z najwyższego punktu widokowego na Glymur prowadzi już dosyć wygodna ścieżka. Stamtąd można wrócić tą samą trasą do parkingu, albo przekroczyć rzekę (trzeba zamoczyć nogi) i wrócić z drugiej strony.
Szlak zachodnim brzegiem kanionu
Szlak po zachodniej stronie, brzegiem kanionu (na naszej mapie poniżej na niebiesko) jest nieszczególnie ciekawy i trudny, bo wychodzony i śliski. Turyści wydeptali tu sporo różnych ścieżek, raz schodzących bliżej urwiska, raz prowadzących w głąb krzaków. Należy zwracać uwagę na tabliczki i linki, którymi właściciel terenu usiłuje utrzymać turystów na jednej trasie i zapobiec dalszemu rozdeptywaniu ziemi. Szlak ten łączy się z główną ścieżką z parkingu tuż przy schodkach prowadzących w dół do jaskiń i na brzeg Botnsy. idąc po tej stronie nie widać za bardzo Glymura. Jest tylko jeden punkt widokowy w okolicach rozejścia ze szlakiem Kosa.
Szlak Kosa
Szlak do/z wodospadu Glymur wysunięty najbardziej na zachód nazywany jest Svartihryggur, czyli Szlak Kosa (ptak kos). Jest to najszybsza i najłatwiejsza trasa, zajmuje około 45 minut. Z trasy są niezłe widoki na fjord. Jednak by zobaczyć Glymur trzeba przekroczyć rzekę ponad wodospadem i zejść kawałek w dół wschodnią ścieżką nad kanionem.
Szlak do jeziora Hvalvatn i jaskini Arnesarhellir
Większość osób kończy wędrowanie zdjęciem nad wodospadem. Warto pójść dalej brzegiem rzeki Botnsa. Przez omszone pola lawy, aż do jeziora biegną wydeptane głównie przez owce ścieżynki (często ich nie ma). Trasa jest dosyć łatwa i płaska. Nie spotkaliśmy tu nikogo. Dodatkową nagrodą jest uroczy wodospad Breiðifoss (dosłownie “szeroki wodospad”). Cały czas też obchodzimy dookoła górę Hvelafell.
Dawniej Hvalvatn było uważane za najgłębsze jezioro na Islandii (160 m), ale i ono zostało zdetronizowane, jak i Glymur. Około 1,5 km na wschód o tamy znajduje się jaskinia Arnesarhellir. Według podań ukrywał się w niej islandzki banita Arnes Pálsson (nie tak sławny jak Fjalla-Eyvindur, którego historię możecie poznać z naszego tekstu o wulkanie Askja, ale obaj spotkali się w swoim życiu: Arnes pracował dla Fjalla na Fiordach Zachodnich). Arnes Pálsson był złodziejem, który m.in. ukradł 50$ z kościoła w Brautarholt (W XVIII wieku toż to musiała być niewyobrażalnie wysoka suma). Skarb ukrył w jaskini w Garðahraun (niedaleko Hofstaðir) i co jakiś czas brał z niej tyle, ile mu było potrzebne. Udało mu się uciec z obławy zorganizowanej przez farmerów, ponieważ przebrał się za jednego z nich i sam się szukał. W końcu został złapany i skazany na dożywocie. W więzieniu dożył późnej starości. Nie straszy się nim dzieci na Islandii, tylko często opowiada o jego bohaterskich ucieczkach. Jego zbrodnią była kradzież, a w jego czasach wielu ludzi było tak biednych, że kradli, by przeżyć, a potem przeżywszy ponieść tego konsekwencje. (4,5)
Hvalfell – czy to góra czy wieloryb?
Hvalfell to relatywnie niewysoka góra (852 m n.p.m.). Ma warstwy jak francuskie ciastko i zamyka Botnsadalur i kanion nad Glymurem dosyć stromymi zboczami. Góra powstała podczas wybuchu wulkanu pod lodowcem w pod koniec epoki lodowcowej. Kiedy lodowiec się topił po północnej stronie wzniesienia powstało jezioro Hvalavatn. Hvalfell wygląda jak leżący wieloryb, stąd też jego nazwa. Zaplanowaliśmy, że wejdziemy na nią, ale zasiedzieliśmy się nad wodospadem i trochę nam się też nie chciało. Okrężna trasa na szczyt, z którego podobno roztaczają się piękne widoki na całą zatokę i okoliczne góry, to około 5 km.
Leggjabrjótur – piechotą na obrady islandzkiego Athingu
Na parkingu w Botnsadalur zaczyna się lub kończy stary szlak Leggjabrjótur, którym Islandczycy wędrowali na coroczne obrady swojego parlamentu – na Alþingi na Równinie Zgromadzenia, czyli w Þingvellir. To około 15 km marszu, do pokonania w mniej więcej 6-7 godzin. ścieżka podobno jest wydeptana przez wyprawy konne ją przemierzające. Na piechotę można stąd dotrzeć na islandzki Złoty krąg. Jeszcze nie sprawdziliśmy tej drogi. Na naszej mapie to szlak czarny.
Glymur – trasa i mapa szlaków:
Na czerwono optymalna naszym zdaniem trasa : Od parkingu pod górę po Lewej (wschodniej) stronie kanionu i powrót szlakiem Kosa) 12,5 km z dojściem do jeziora. Ok 5 godzin. Jeśli darujecie sobie wodospad Breiðifoss i jezioro Hvalvatn To cała trasa liczy sobie ok 8 km 3-4 godziny.Na niebiesko alternatywna trasa po zachodniej stronie kanion, stroma i nieciekawa widokowo.
Na czarno: dwie inne propozycje dla tych co mają więcej czasu : Przy okazji wspinaczki na Glymur dodatkowo wejście wejście na górę Hvalfell. Druga trasa zaczynająca się przy parkingu i prowadząca na południowy wschód : Leggjabrjótur.
Ślady gpx : niebieski i czerwony naszego autorstwa. Czarne ze strony wikiloc.
Bibliografia:
(1) www.audubon.org/news/excerpt-sixth-extinction-unnatural-history
(2) Hildur, queen of the elves and other Icelandic legends, retold by J.M. Bedell, Massachusetts 2007
(3) www.mbl.is/greinasafn/grein/1384168/
(4) http://timarit.is/view_page_init.jsp?pageId=1384968
(5) www.ferlir.is/?id=3291
(6)www..magnuselvar.com/blog/2015/6/28/stri-botn-in-hvalfjrur?fbclid=IwAR2v2JNvphQVmXuhEJeUgf3YxOZvEDAwTIfQMXU3vwrPJ1TKMdLOAal20wE
(7)www.annagyda.is/2013/05/09/stori-botn-i-hvalfirdi-finnst-monnum-thetta-i-lagi/?fbclid=IwAR0ykWTGjC_gOycC5GLhTSPHAclbovMKWJzReqmlbgAmw2vYNIl_R38pHO0
(8)http://kjos.rat.nepal.is/Files/Skra_0020785.pdf
Pytania, interpelacje, postulaty, sprostowania – piszcie śmiało w komentarzach 😉
Brak komentarzy