Nieczynna stacja benzynowa w bezludnym islandzkim interiorze doprawia sytuację szczyptą absurdu. Szlak Kjalvegur (co dosłownie znaczy: droga przez Kjölur) biegnie od z gorących źródeł Hveravellir na południe klucząc między zastygłymi falami lawy by zaraz zaniknąć. Nie pozostaje nam nic innego jak obrać kierunek na stację meteorologiczną, przy której to rdzewieją zabytkowe już dystrybutory paliwa. Kjalvegur to stary trak, którym Islandczycy z północy od ponad tysiąca lat podążali na zebranie parlamentu na wyżynach Þingvellir. Obecnie to trasa wielodniowych rajdów konnych i najłatwiejsza samochodowa droga górska na Islandii. Do dojechaliśmy tutaj samochodem, drogą 35 (dawniej F35) od północy i po nocy spędzonej na polu namiotowym, zostawiliśmy auto pod schroniskiem i wyruszyliśmy na szlak.

Szlak Kjalvegur na Islandii

Szlakiem Kjalvegur na piechotę – rady praktyczne i opis wędrówki

Turystyczny szlak Kjalvegur biegnie wzdłuż rzeki Fúlakvísl, od jej źródeł w Hundadalur na wysokości 940 m n.p.m. do jeziora Hvítárvatn, po wschodniej stronie lodowca Langjökull. Trasę wyznakowano w stylu islandzkim: w wielu miejscach stoją metalowe drogowskazu z nazwą szlaku i odległością do kolejnego punktu, na niektórych odcinkach roi się od kamiennym kopców, w innym nie ma niczego. Spore fragmenty to głębokie koleiny wydeptane przez rajdy konne i owce. Łatwo się zapomnieć wędrując taką wydeptaną ścieżka i pójść totalnie w innym kierunki, bo owce to złośliwe stworzenia i chodzą za mchem, a nie szlakiem Kjalvegur.

owce na szlaku Kjalvegur

Przeszliśmy ten szlak w dwa niecałe dni, da się go pokonać i w jeden, jeśli komuś się spieszy. My mieliśmy czas, jechaliśmy wówczas z północy na Islandii do Reykjaviku, żeby zagłosować w wyborach na prezydenta Polski 😉 Na początku szlaku znajduje się chata przy gorących źródłach w Hveravellir, potem na trasie są dwie należące do Ferðafélag Íslands (FÍ) i ostatnia na końcu szlaku w Hvítárnes nad jeziorem Hvítárvatn.

Nie ma wielkiego znaczenia, w którą stronę zdecydujecie się iść, tyle że do Hveravellir łatwiej się dostać. Można tu w sezonie dojechać autobusem (ale to prywatne firmy i decydują one z roku na rok czy utrzymują kurs); można pokusić się o autostop (droga 35 jest latem ruchliwa). Najszybciej będzie własnym samochodem (pamiętajcie, że 35 to droga całkiem niedawno jeszcze górska droga F35 i musicie się upewnić, że wasza wypożyczalnia pozwala Wam poruszać się po niej). Samochód możecie zostawić przy chacie (przy gorących źródłach latem obsługa jest cały czas, więc dobrze im powiedzieć, że idziecie na szlak i zostawiacie auto). Natomiast dotarcie na drugi koniec szlaku do Hvítárnesskali jest możliwe tylko autem lub stopem. My wybraliśmy wędrówkę Kjalvegur z północy na południe (skąd wracaliśmy stopem na północ do auta). I spotkaliśmy na szlaku tylko owce.

Dzień 1 Z Hveravellir do chaty Þverbrekknamúli

Opuszczając Hveravellir od razu zgubiliśmy szlak. Trasa wiedzie przez geotermalne pole, ale trudno ją odnaleźć w terenie. Najlepiej pójść spod chaty szutrową drogą prowadzącą do stacji meteorologicznej Breiðumelur. Wybudowano ją w 1965 roku. Była wówczas zamieszkana przez cały rok przez meteorologów nadających raporty pogodowe. Dzisiaj jest to stacja automatyczna (Z ciekawostek – średnia temperatura w tym miejscu w latach 1971-80 wynosiła -0,9 stopni C. Najzimniejszy był styczeń: -7 stopni, najcieplejszy lipiec +7,4). Obok stoi nieczynna stacja benzynowa. Przyznacie, że wygląda dosyć absurdalnie?

nieczynna stacja benzynowa w islandzkim interiorze

Ten odcinek idziemy głównie drogą górska F735 zwaną Þjófadalavegur, na końcu której znajduje się chata z miejscem dla 11 osób. To taka rajska dolina z rzeczką i widokiem na lodowiec Langjokull. I głębokie koleiny w omszonym polu lawy, ponieważ tędy chodzą też wielodniowe rajdy konne.

Þjófadalur, szlak Kjolvegur

Podążając w dół rzeki docieramy do mostu nad kanionem, stąd w górę zboczem na Múlar. Na ścieżce nawet w lipcu może leżeć jeszcze zbity mokry śnieg. Nam w 2020 roku nie udało się wyjść na górę, bo połowa rozmokłej górki wraz ze śniegiem spływała w dół razem z nami do kanionu. W takim wypadku wystarczy wrócić przez most i iść brzegiem rzeki szlakiem konnym, aż do kolejnego mostu na rzece i tędy dojść do chaty Þverbrekknamúli . Chata jest samoobsługowa, płatna, z miejscem w środku na 20 osób. Na zewnątrz jest woda, drewniane WC i małe pole namiotowe.

pola śnieżne w lipcu na Islandii, szlak Kjolvegur

Dzień 2 Z chaty Þverbrekknamúli do chaty Hvítárnesskali

To relaksująca wędrówka przez pola lawy z widokami na wszystkie strony islandzkiego świata. Na końcu której straszy, uważajcie! Jeśli zdecydujecie, żeby na końcu Kjalvegur nocować w tej chacie, nie wybierajcie łóżka piętrowego najbliżej drzwi wejściowych. Podobno to łóżko białej damy, która niejednego z nocy zrzuciła ze swojego łóżka. Inni słyszą chrobotanie. Złośliwsi mówią, że wystarczyłoby zajrzeć za okno, żeby odkryć, że to owca skubie trawę za oknem, tak blisko chaty, że rogami pociera jej ściany chrobocząc.

W sumie to gdzie jest ta Kjolur i Kjalvegur?

źródło: nat.is

Popatrzcie na wycinek mapy Islandii powyżej. U samej góry czerwona gruba kreska to droga nr 1, odcinek pomiędzy Akureyri i Laugarbakki. Z niej odbija się na drogę F35 Kjolur (przerywana czerwona kreska).

Niewolnicy przecierają szlaki płaskowyżu Kjölur – trochę historii

Zanim się rozpędzicie z czytaniem, ostrzegam: ten akapit to bardzo historyczno-lingwistyczny fragment mojej opowieści, pełen islandzkich nazw i imion. Zachwytu nie wzbudził w nawet w moim Piotrze, ale też nigdzie indziej nie przeczytacie o tym po polsku. To opowieść o prowincjonalnych rozgrywkach własnościowych między brodatymi Islandczykami, przy użyciu rąk niewolników – jeśli Was to nie kręci – śmiało, przewijajcie w dół! Ale jeśli tak, to …

Tysiąc lat wcześniej na północnych krajach płaskowyżu Kjölur miało swoje posiadłości trzech Islandczyków. Hrosskell miał dom na północ od Svartádalur w Ýrafell. On pierwszy wysłał swojego niewolnika Roðrekura, by się rozejrzał po okolicy. Ten dotarł aż do wąwozu u stóp góry Mælifell (dziś to wąwóz Roðreksgil), gdzie wbił świeżo ociosany kołek brzozowy w ziemię czym oznaczył granicę ziem swojego pana (pierwszy geodeta ;)) i wrócił do domu.

Wieści szybko obiegły okolicę dotarłszy do uszu Vekella, który mieszkał nad rzeką Mælifellsá (nazwa rzeki wskazuję, że mogła ona wypływać z góry Mælifell, przy której bezczelny niewolnik sąsiada wytyczył granicę). A że Vekell nosił przydomek Berserk (w mitologii nordyckiej berserk był nieustraszonym wikińskim wojownikiem, takim co to podczas walki wpadał w szał i ciął na oślep z nadludzką siłą), niczego się zatem nie bał. Zebrał się i wyruszył w podróż. Dotarł do niewielkiego górskiego pasma Vékelshaugar, zajrzał między wzgórza i wrócił do domu. Mieszkał pomiędzy nimi Eríkur. Niewiele myśląc pogonił swojego niewolnika Rönguðura, by zbadał sprawę wzdłuż rzeki Blöndukvísl. Ten miał w sobie gen odkrywcy. Szedł, szedł aż dotarł do dymiących źródeł Hveravellir. Zobaczył tam szlaki prowadzące na południe. W miejscu spotkania szlaków wybudował kopiec z kamieni i zawrócił do domu. Dzisiaj miejsce to znane jest jako Rangaðavarða. Rönguður, dzięki tej podróży stał się wolnym człowiekiem, a na dodatek trafił na karty Landnámabók (Księgi o zasiedleniu).

Pomnik podróżnych, którzy zginęli na Kjalvegur

Islandzki interior przez wieki skutecznie izolował północną część wyspy od południowego wybrzeża. Kiedy w latach 1772-1779 owce na północy chorowały na świerzb, stada na południu rozwijały się w najlepsze. Rolnicy z północy musieli wybić swoje zwierzęta i pojechać na południe na zakupy. Szlakiem Kjalvegur wyruszył z sakwą pełną kasy i Bjarni, syn rolników z Skagafjörður. Kupił 180 owiec niedaleko Skaftafell i ruszył z powrotem. Wyjechał im naprzeciw drugi syn rolników Einar. Był październik. Późno pora, jak na przemierzanie islandzkich wyżyn. Nigdy nie dotarli do domu. Ich ciała oraz kości owiec odnaleziono dopiero na wiosnę. Ba, kości zwierząt do dziś walają się w tym miejscu (zwanym Beinahóll) wśród mchów. W 1971 roku postawiono tu mały pomnik ku pamięci wszystkich podróżnych, który zginęli przemierzając Kjalvegur.

Duńczyk pierwszym znakarzem szlaku Kjalvegur

Daniel Bruun był duńskim oficerem i archeologiem oraz pisarzem, który przez lata przemierzał Islandię i badał pozostałości archeologiczne. Zlecił publikację nowej mapy Islandii, na którą nanosił poprawki. Kiedy w 1927 roku powstało Islandzkie Stowarzyszenie Turystyczne przekazał mu prawa do opublikowania jego mapy. W latach 1897-98 Daniel Bruun przejechał konno Kjalvegur tycząc szlak z Blanda przez wschodnią część Kjalhraun, przez Gránunes do Svartárbugar. Jeszcze przed końcem XIX wieku według jego wskazówek wybudowano wzdłuż trasy kamienne kopce. Według niego żeby przejechać tę drogę konno latem w cztery dni (z Geysir do Sauðarkrókur), ale lepiej było sobie j rozłożyć na 6-7 dni, żeby mieć czas na podziwianie przyrody.

Dzisiaj starym szlakiem Kjalvegur podążają piesi wędrowcy i rajdy konne. Dla samochodów nieco na wschód wybudowano drogę 35 (też zwaną Kjalvegur albo Kjölur, dawniej F35) – kamienistą szutrówkę, obecnie bez brodów (bo wybudowano mosty), łatwą do przemierzania latem. Ma 170 km, zaczyna się za wodospadem Gullfoss i kończy w dolinie Blöndulón. Jest drugą co do długości niegdyś drogą górską na Islandii, położoną wysoko na wyżynie Kjölur (600-700 m n.p.m.) pomiędzy dwoma lodowcami Langjökullem i Hofsjökullem. F35 łączy turystyczne i trekkingowe przystanki: Gullfoss na Złotym Kręgu, Hvítárvatn, Kerlingarfjöll i Hveravellir. Co roku na Islandii podnoszą się głosy o wyasfaltowanie drogi 35, całe szczęście na razie przeciwników takich inwestycji jest więcej.

Hveravellir – zacząć szlak od relaksu w dzikich gorących źródłach

Hveravellir to pola geotermalne na północnym krańcu pola lawy Kjalhraun, starego ponad 6600 lat. Lawa ta pochodzi z z krateru Strýtur (na który prowadzi stąd szlak). Gorące źródła wypływają tu w różnych miejscach zbierając się w jeden potok nazwany Hveravallalækur, by zniknąć w podziemiach pola lawy. Woda ma tu mlecznobłękitny kolor, niczym w Blue Lagoon, bo zawiera krzemionkę (dwutlenek krzemu). Hveravellir znali już pierwsi osadnicy, bo było to idealne miejsce na postój podczas podróży z północy na południe Islandii. Pierwszymi, którzy opisali Hvelavellir byli Eggert Ólafsson i Bjarni Pálsson w październiku 1752 roku. W swoich dziennikach z podróży napisali, że z daleka zobaczyli dym, a w miarę zbliżania się słyszeli głośny syk i świst, tak głośny, że aż musieli zostawić konie w pewnej odległości, bo te bały się podejść. Gwizd wydawały strumienie pary wydobywające się pod ogromnym ciśnieniem z trzech dziurek wielkich na dwa palce w małym okrągłym białym wzgórku. Dziury miały otoczkę w różnych kolorach: czerwonym, białym i zielonym. Nazwali ten pagórek Öskurhóll.

Współcześnie gorąca woda tryska tyko z dwóch otworów, a wszystkie są dużo większe niż kiedy widział je Ólafsson i zapewne przez to też milczą. Kolejne gorące źródło nazwał w 1888 roku Þorvaldur Thorodssen. Największemu hot potowi nadał nazwę Bláhver. Ma ono 7 metrów średnicy i niesamowicie błękitny kolor wody o temperaturze 88 stopni. Mówi się, że Hveravellir ma około 20 gorących źródeł (oprócz tych wymienionych powyżej, nazwano jeszcze: Eyvindarhver wybuchający na 20-30 cm, Grænihver ma wodę zieloną, Rauðihver – czerwone źródło, Fagrihver, czyli piękny, bo ma krystalicznie przejrzystą wodę i można zajrzeć w głąb porcelanowego tunelu). Od 1960 roku Hveravellir jest rezerwatem ochrony przyrody.

F.W.W. Howell brytyjski przewodnik po Islandii

Howell przyjeżdżał na Islandię regularnie i eksplorował ją kawałek po kawałku. Sławę zdobył kiedy w 1891 roku samotnie zdobył najwyższy szczyt Islandii – Hvannadalshnjúkur (2109 m n.p.m., był jego drugim zdobywcą w historii Islandii?). By zarabiać kasę na te wyjazdy, zabierał ze sobą turystów płacących mu za przewodnictwo. Howell spotkał się kilka razy z Danielem Bruunem (tym co wytyczył Kjalvegur), w 1898 spotkali się w Hvelavellir. Gotowali jedzenie w gorących źródłach i biwakowali tutaj. Było to ich ostanie spotkanie, bo w 1901 roku Howell utonął przekraczając konno jedną z islandzkich rzek.

Banici z islandzkich wyżyn

Islandia może i jest duża, ale nie na tyle, żeby co rusz nie pojawiały się w jej historii te same postaci. Szczególnie jeśli śledzimy losy wyjętych spod prawa banitów ukrywających się w górach i na pustyniach wyżyn. Najsłynniejszym banitą był Fjalla Eyvindur (Ejvindur z Gór), który pojawił się już na tym blogu, przy okazji naszej wycieczki do Askji. Eyvindur i jego żona Halla przez pewien czas mieszkali również w Hveravellir.

Wykopaliska (tak, tak!) dowodzą, ze para banitów żyła tu około roku 1764 we wczesnym okresie swojego wygnania. Ale o co chodzi z tymi banitami? Generalnie za popełnienie drobnych lub większych przestępstw wyrzucano ludzi ze społeczności. Co w kraju i w takich czasach było solidną karą, bo Islandia nie jest zbyt życiodajnym krajem, bez domu, stada owiec czy pół trudno było przeżyć zimy. Eyvindur został skazany za zabicie cudzej owcy, albo kradzież mchu/siana (za mało go przygotował dla zwierząt). Najpierw uciekł na Fiordy Zachodnie, gdzie poznał wdówkę Hallę. Stamtąd zostali wygnani już oboje, podobno za zabicie własnego dziecka. Powiadają, że mieli troje dzieci i wszystkie umarły młodo. Podobno dzieci były słabe i umierały naturalnie, ale legendy mówią inaczej. Po dzień dzisiejszy islandzkie matki śpiewają swoim dzieciom przepiękną kołysankę “Sofðu unga ástin mín” (Spij kochanie moje małe), którą śpiewała banitka Halla swojemu dziecku, zanim wrzuciła je z góry wodospadu.

W każdym bądź razie w Hveravellir znajduje się miejsce zwane Eyvindarbyrgi, czyli jaskinią Eyvindura. Są to ruiny w szczelinie w polu lawowym. Jaskinię przedzielono ścinką na dwa pomieszczenia, dach z kamiennych płytek zapadł się i leży na dawniejsze podłodze. Na wschód od jaskini znajduje się gorące źródło, które nazwano Eyvindarhver oczywiście. Obłożone zostało kamieniami i podobno służyło do gotowania. W XIX wieku znaleziono tu wiklinowy kosz (obecnie w muzeum). Uznano, że to dzieło naszego banity, ponieważ był znany z ciasno plecionych koszy, które można było używać do noszenia wody (tak dobry miały splot).

Pod 20 a może i więcej latach banicji, wyjętym spod prawa pozwolono wrócić do ludzi.

Chcesz wiedzieć dlaczego liście na Islandii są na wagę złota?

Szlak Kjalvegur biegnie również u podnóży góry Bláfell, z którą związana jest ciekawa historia. W górze tej znajduje się jaskinia, w której swego czasu mieszkał troll Bergþór. Dziwny to był troll, bo łagodny. Nie czynił ludziom krzywdy i uwielbiał dźwięk kościelnych dzwonów. Odwiedzał czasem ludzi mieszkających nieopodal na farmie Haukadalur. Pewnego razu, kiedy poczuł, że jest na tyle stary, że może niedługo umrzeć, zawarł z gospodarzem umowę. Jeśli farmer zobaczy pod swoimi drzwiami laskę trolla, to będzie znaczyć, że umarł. Ma wówczas przyjść do jaskini i pochować Bergþóra w takim miejscu, by mógł słyszeć dzwony. W zamian w czajniku znajdzie zapłatę.

Ja jako troll, ten dobry (muszki w ataku)

Gdy nadszedł ten dzień, poszedł farmer z kolegami do jaskini, gdzie znalazł ciało trolla. Włożyli go do trumny (okazał się zadziwiająco lekki). Farmer znalazł tez czajnik, w którym miała być zapłata, ale znalazł same liście. Pewnie się zdenerwował, ale postanowił dotrzymać swojej części umowy. Jeden z jego kolegów natomiast napchał sobie liści do rękawiczek, bo było mu zimno. I kiedy zeszli z góry, rękawiczki zaczęły mu ciążyć. Okazało się, że były pełne złota. Farmer postanowił wrócić po czajnik, ale jaskinia zniknęła. Morał? Jak prawił wieszcz Mickiewicz: “Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga” albo raczej za “Piratami z Karaibów” : Bierz co możesz – I nie oddawaj”. Od razu 😉

Mapa

srapa

Bibliografia

1)Daniel Bruun, Iceland. Routes over the Highlands, http://www.isafold.de/klassiker/bruun/introduction.htm
2)https://www.snerpa.is/net/thjod/util.htm
3)Hjálmar R. Bárðarson, Hvíta from source to sea, Reykjavik 1989
4)Jón Arnason, Eiríkir Magnússon, George E:J. Powell, Icelandic legends, Londyn 1864